Dekadencja demokracji i czy da się jej przeciwdziałać?

Dekadencja demokracji

hand-784077_960_720„Dekadencja demokracji” – w ten sposób nazywam sytuację, w której zachodzą dwa procesy powodujące efekt negatywnej synergii:

1. Główne partie polityczne (zarówno rządzące jak opozycyjne), wszystkie swoje działania podporządkowują socjotechnicznym metodom tak dobranym, aby wygrywać wybory i/lub jak najdłużej utrzymywać się przy władzy, bez względu na faktyczne dobro społeczeństwa.

2. Społeczeństwo przywyka do powyzszego charakteru polityki przestając wymagać uczciwości, dbania o faktyczny interes narodowy a przede wszystkim dobro wspólne.

W każdym społeczeństwie istnieje grupa osób szczególne podatnych na partyjną propagandę, którzy są gotowi  bezkrytyczne popierać dany obóz polityczny, wybaczą wszystko „swoim”, bo dla nich ważniejsze od uczciwości i kompetencji polityków jest prowadzenie i wygrywanie walki z innymi środowiskami. To sprawia, że o wyborach decyduje nie program, wartości, zasady tylko umiejętność przekonania wystarczającej (do wygrania wyborów) grupy społeczeństwa, o jej prymacie w państwie i reprezentowania tylko jej interesów. Zatem preferowani są politycy o niskich standardach moralnych, ale posługujący się silną i „czarno-białą” retoryką. Często nazywa się to pragmatyką, co lepiej brzmi od pojęć: oszustwo, cynizm, zakłamanie.

Z kolei nagminna negatywna selekcja w partiach politycznych, sprawia, że społeczeństwo zaczyna akceptować taki stan rzeczy nie oczekując podnoszenia faktycznych standardów, zamiast tego oczekując tylko konfrontacji z innymi środowiskami. W takiej sytuacji politycy czują się zwolnieni z poszukiwania „Dobra wspólnego” bowiem owo dobro ma ograniczać się do tych, którzy ich bezwzględnie popierają. Jeśli ta grupa zapewni kontynuację władzy to jest to warunek absolutnie wystarczający politykom w systemie „Dekadencji demokracji”.

Taki samonapędzający mechanizm staje się pułapką negatywnej synergii i jest istotą „Dekadencji demokracji”.

W pojęcie dekadencji demokracji wpisuje się bardzo niedobrze brzmiące określenie: „postprawda”. Pojęcie to niestety dobrze ilustruje problem upadania demokracji bowiem usuwa znaczenie prawdziwej ideowości mówiącej o współpracy oraz jakimś poziomie zaufania społecznego tak potrzebnym dla utrzymania rozwoju cywilizacyjnego i praw człowieka. „Postprawda” to określenie wskazujące na fakt, że o jakimkolwiek zaufaniu nie ma już mowy. A więc i umowy społeczne przestają obowiązywać.

Straty dla całego spoleczeństwa są w takim systemie ogromne bowiem większość energii zarówno rządzących, opozycji jak i popierających ich zwolenników wśród społeczeństwa kierunkowana jest na sam konflikt i pokonanie „wroga”, a tylko niewiele jej pozostaje na budowanie rozwoju Państwa. Tak jak w „Trójkącie dramatycznym Karpmana”, gdzie konflikt pochłania większość energii prowadząc daną organizację do upadku.

Bardzo dobrze oddaje to twitterowicz, który przyznał mi rację na temat współpracy ponad podziałami dodając jednak, że najpierw trzeba wszystkich, których on uważa za „wrogów narodu” powiesić. To typowa retoryka radykałów jednej z grup: Zniszczyć wszystkich „wrogów narodu” – czyli tych, którzy mają inne zdanie, inną ocenę rzeczywistości, inne wizje przyszłości, a potem wprowadzać zasady moralne.

Dlatego też politycy mogą bez skrępowania po wyborach odwoływać obietnice wyborcze – „bo wiadomo, że taka jest polityka”, czy mianować ministrów, których się wykluczało w kampanii choćby nie posiadali kompetencji. Nie ma to znaczenia, bowiem dla dużej grupy ich wyborców, (nawet jeśli nie wszyscy są tak radykalni jak mój rozmówca z twittera) trzeba najpierw pozamykać tych, którzy kradli i nie ma znaczenia że i ile kradną „swoi”.

To proces w mojej opinii pogłębiający się w całym świecie zachodnim, ale w Polsce jest szczególnie niebezpieczny z uwagi na sytuację geopolityczną i słabszy rozwój gospodarczy niż państw zachodnich.

Czy jest wyjście?

Dekadencja to jeszcze nie upadek, ale stopniowe pogarszanie standardów grożące całkowitą zapaścią i zmianą systemu politycznego. Drogą do naprawy jest zwiększona świadomość społeczna i odbudowanie kontroli polityki przez społeczeństwo, które nie będzie akceptowało niedotrzymywania umów polityków ze społeczeństwem. Innymi słowy, wiedząc „jaka jest polityka”, nie ułatwiajmy politykom rezygnacji z działań na rzecz dobra wspólnego.

Nie gódźmy się na stwierdzenia typu: „będąc w opozycji myślałem, że reforma zajmie dwa lata, ale teraz jestem ministrem i wiem że potrwa 10”. To słowa fachowca, który doskonale zna realia, który wie jak funkcjonował jego resort i z jakimi problemami się zmagał. Wie też że jego kadencja nie potrwa 10 lat więc w istocie już dzisiaj nie musi nic robić. Nie przymykajmy oka na ludzi w najwyższych kręgach, zajmujących kluczowe stanowiska nie posiadając ku temu zupełnie żadnych kompetencji. Nie dawajmy sobie wmawiać, że wystarczy przypatrywanie się polityce by być fachowcem „od wszystkiego”. Nie zgadzajmy się na sprawowanie funkcji ministry przez kobietę która otrzymuje ją tylko z uwagi na swoją urodę.

W odbudowie społecznych mechanizmów demokratycznych ważną rolę odgrywają liderzy. Nie tylko ci poziomu 4 i 5, ale też pierwszego (wg klasyfikacji Colinsa), których powinno być w rozwiniętym cywilizacyjnie społeczeństwie wielu. Pisałem o tym tutaj: Dobro wspólne – czy się opłaca?

Bardzo istotna jest tu rola mediów jako tzw IV władzy. Tak jak społeczeństwo powinno zwiększać własną świadomość, tak media muszą odbudować swoją ideowość m.in. poprzez zwiększenie wymagań zarówno fachowych jak i etycznych we własnym środowisku.

Zakończenie

Na pytanie z drugiej części tekstu nie nie ma jednej odpowiedzi. Jednak mechanizmy demokratyczne mimo wszystko mogą się obronić. Są tzw „czerwone linie” poza którymi społeczeństwo ma szansę się „przebudzić”. Trzeba też pamiętać, że ekstremiści to zawsze margines, a umiarkowani ludzie w końcu będą szukać racjonalnych rozwiązań, jeśli już wystarczająco wystraszą się wyzwolonych z norm etycznych i moralnych radykałów. Ci ostatni rozpędzają się bardzo szybko, a wówczas ważne jak zareaguje większość.

Autor: Milczanowski Maciej

Maciej Milczanowski Maciej is a former professional soldier, participant of two foreign missions: UN in Golan Heights commander of platoon and position (1997-1998) and NATO Iraq Battle Capitan in Tactical Operation Center (2004-2005). Holds an MA in National Defense Academy in Warsaw and Ph. D. in Jagiellonian University both on politics in ancient history. Visiting Fellow in Hoover Institution, Stanford University. Now works in Rzeszow University, Institute for Political Research, Poland

17 myśli na temat “Dekadencja demokracji i czy da się jej przeciwdziałać?”

  1. Kończąc ostatnio Wojnę Peloponeską i opisany w końcówce wewnętrzny ateński zwrot w oligarchię zrozumiałem, że każdy system polityczny w pewnym momencie się kończy lub przechodzi swój ogromny kryzys. Przyglądając się dzisiejszej scenie „politycznej” w Polsce zastanawiam się w, którym etapie tego kryzysu się znajdujemy, jak blisko jesteśmy granicy wytrzymałości tego systemu i co się stanie po jej przekroczeniu. Co martwi mnie jeszcze bardziej to fakt, że polityka międzynarodowa zostawia coraz mniej miejsca na wewnętrzne utarczki. Szczególnie w takim położeniu geograficznym jak Polska.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Święta prawda. W takim systemie partie polityczne zamieniają się w koterie, a co za tym idzie – zdrowe ścieranie się poglądów przeobraża się w zderzanie się dwóch lub więcej plemion politycznych. W takim świecie argumenty racjonalne przestają mieć znaczenie i ustępują emocjom. A ponieważ, w przeciwieństwie do poglądów trudno udowodnić, że moje emocje są słuszne a kogoś innego nie – trwa niekończące się zwarcie. A jeśli chodzi o rolę liderów – chyba warto rozpocząć poważną debatę nad idealizmem i promowaniem demokratycznych wartości w ramach systemu edukacji. Niestety szkoły przez ostatnie 20+ lat poniosły porażkę ww tej materii. Bo demokracja to nie jest tylko rozliczanie polityków z obietnic ale przede wszystkim szacunek do systemu, prawa, instytucji i ich ducha. Co z tego, że politycy nawet spełnią swoje obietnice socjalne, jeśli niszczą instytucje demokratyczne? Rozliczanie z obietnic to za mało.

    Polubione przez 1 osoba

    1. To prawda. Nie ma takiej łopaty która jednym ruchem wszystko zmieni… i może dobrze. Konieczna jest praca u podstaw. Dlatego trzeba pisać, rozmawiać. Na tym polega też demokracja. Podnoszenie świadomości obywateli ją buduje a nie same wybory.

      Polubienie

      1. „Panie Janie kochany…” cytując klasyka. Ludzie nie chcą się obudzić. Spanie jest wygodne, a jak się ich budzi to są agresywni, bo sen jest taki słodki, a jak się otworzy oczy to paperyta z puchy po sardynkach na pokładzie Naubchodonozora. Zmierzamy w kierunku samorealizacji przepowiedni z filmu „Idiokracja”.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Bardzo potrzebny artykuł. zdecydowanie bardzo pilnym zadaniem jest przeciwstawienie się społeczęństwa psuciu społecznej komunikacji. W epoce masowej dostepności bezpośredniej komunikacji internetowej społeczęństwa, które nie będą potrafiły komunkować wewnetrznie i zewnętrznie szybko przestaną istnieć. Nieprecyzyjnośc komunikacji wywołana chciwościa posiadania władzy i atawistycznye wykorzystywaniee masowo obecnie dostepnych kanałów komunikacyjnych do wyłącznie do hejtujących widowisk medialnych prowadzi w lini prostej do poderwania wzajemnego zaufania i systematycznego rozrywania wszelkich więzi społecznych. Temu zdrowe społecznestwo mam nadzieję przeciwstawi się instynktownie ale potrzebne są tak klarowne objasnienie problemu jak w powyższym artykule

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do mmilczanowski Anuluj pisanie odpowiedzi