Jakie możliwości ma człowiek w małej łódce na środku oceanu? Może zostać pozytywnym wojownikiem!

Wyobraź sobie, że znajdujesz się w małej łódce, pośrodku oceanu. Twój los zależy od bardzo wielu czynników i na większość z nich nie masz wpływu. Możesz wpływać na to co dzieje się w samej łódce, a także w bardzo niewielkim stopniu na jej najbliższe otoczenie.

Nie odkryłeś jeszcze dobrze co ta łódeczka ma na wyposażeniu, a więc posługujesz się instynktem. Może się wydawać, że cokolwiek w tej łodzi się znajdzie, nie ma to znaczenia wobec potęgi żywiołu jaki na nas otacza. Co więc robisz? Szukasz wyposażenia, starasz się znaleźć rozwiązania i ustalasz kurs? Czy kładziesz się przerażony na dnie łódeczki, zamykasz oczy i modlisz się, żeby pojawił się dobry wiatr, ciepły prąd morski i by popchnęły łódkę do jakiejś miłej przystani, w której wszyscy chętnie ci pomogą, nakarmią i zaproszą do wypoczynku w luksusowym hotelu i na gorącej tropikalnej plaży? Czy ta druga opcja ma duże szanse powodzenia? Pewnie powiesz, że nie bardzo… a jednak wielu ludzi wybiera tę drugą opcję licząc na pozytywne prądy i czyjąś pomoc.

Faktem jest, że można przecież sobie poleżeć, nabrać sił, zebrać myśli licząc, że łódeczka już gdzieś przez ten czas dopłynie. Rozglądamy się i widzimy, że niemal nie poruszyliśmy się z miejsca, ale my za to mamy siły, by „coś zrobić”.

Jeśli nie chcesz pozostawać bierny i liczyć na mało prawdopodobny cud, musisz przyjąć postawę nieco bardziej wojowniczą i sprzeciwić się losowi. To, co najłatwiej znaleźć na pokładzie, to wiosła. Są wielkie, drewniane, ciężkie, więc rzucają się w oczy. Bierzesz je w dłonie i wiosłujesz. Teraz już wszystko będzie dobrze! Cóż więcej można zrobić?! Wiosłujesz z całych sił! Pojawia się nadzieja, że ciężka praca musi Cię zaprowadzić do wymarzonej – najlepszej z przystani.

W istocie łódka drgnęła i wreszcie zaczęła płynąć, nawet zwiększa szybkość, myślisz:

boat-1031177_960_720– będzie dobrze, jeszcze tylko kilka minut… godzin… dni… tygodni… miesięcy… i niewiele się stało.

Prędkość jakby niezła, może nawet trafisz na jakąś wysepkę gdzie znajdziesz parę kokosów, nazrywasz owoców i będziesz mógł dalej wiosłować… jest nieźle. Długo wiosłując dojdziesz do wprawy i zwiększysz prędkość o 5-10%. Czy to już „jest nieźle”?

Może wiosła są dobre, ale nie na całą wyprawę? Może warto poszukać co jeszcze w naszej łódce się znajduje. Jeśli dobrze się jej przyjrzysz, to wygląda, że nie jest taka mała jak z początku się wydawało. Jeśli zaczniesz szukać dalej, dostrzeżesz wiele różnych schowków, im więcej się jej przyglądasz tym zdaje się większa!

Skoncentruj się na dokładnym jej przeszukaniu i wykorzystaniu wszystkiego co na niej jest, potem naucz się obsługi znajdowanych przedmiotów.

W kolejnych schowkach ze zdumieniem odnajdujesz zwinięty żagiel, liny,  mapę, kompas, a w jednym z nich, szczelnie zamkniętym i zabezpieczonym przed wilgocią, świetny przewodnik po wszystkich przystaniach w okolicy. Zauważasz zamontowany na łódce maszt… to żaglówka!

Trzeba jeszcze trochę czasu, aby nauczyć się jak ten cholerny żagiel zamocować na bomie i wciągnąć na maszt. Znajdujesz też książkę o żeglarstwie i uczysz się, jak działa taka żaglówka. Czytasz przewodnik, aby dowiedzieć się, które porty są dla Ciebie przyjazne, a które nie. Musisz wybrać port, który na tę chwilę wydaje ci się najlepszy. Szukasz na mapie tych najbliżej Ciebie i nawet jeśli nie chcesz, aby stały się docelowymi – kończącymi rejs, warto wybrać punkty pośrednie. A może od razu ustalisz także, który z tych bardziej odległych chcesz odwiedzić w dalszej kolejności, mimo że dziś nie dałbyś rady tam dotrzeć? Warto o tym pomyśleć, ponieważ to może wpłynąć na wybór portu pośredniego (szukamy położonego bliżej docelowego).

Wiedząc, gdzie chcesz płynąć, odkładasz przewodnik i rozkładasz mapę oraz bierzesz do rąk kompas, wyznaczasz kurs. Czujesz się w swojej łodzi coraz pewniej. Zawadzając o jeden z wciąż zamkniętych schowków przypadkiem otwierasz go, a ze środka wypada ster… Wtedy dopiero zauważasz, że go nie było tam gdzie być powinien! Z satysfakcją widzisz, że odkrywanie i nauka wykorzystania kolejnych elementów niezbędnych do nawigacji po oceanie są coraz łatwiejsze, coraz bardziej naturalne. Uczysz się kierowania własną łodzią.

Szybkim ruchem montujesz ster, wciągasz żagiel i… watr nadaje ci niesamowitą prędkość! Teraz czujesz, że żyjesz! To nie tylko szybkość, ale i wielka przyjemność! Teraz już nie fale kołyszą jachtem, ale to twój jacht je tnie rozbryzgując wodę! To ty kontrolujesz łódź, jej prędkość i masz coraz większy wpływ na otoczenie. Czujesz się świetnie. Płyniesz szybko w ustalonym kierunku. W kolejnych dniach może zmienisz punkt pośredni, może nawet docelowy, ale wiesz, jak i z czego wybierać.

Stałeś się „pozytywnym wojownikiem”, jak śpiewa w jednej ze swoich piosenek Muniek z T.Love. Sam, fałszując nieco, śpiewasz z całych sił szanty mknąc przez ocean, którego dopiero tak bardzo się bałeś!

sailing-800831_960_720Odwiedzasz kolejne przystanie, nie jest źle. Skompletowałeś już nawet małą załogę. Ale wciąż zdaje Ci się, że płyniesz zbyt wolno. Jest fajnie, ale Ty chcesz, żeby było super. „Fajnie” już Ci nie wystarcza! Czy to źle? Czy to zachłanność? Niektórym może  wystarczać to, co mają, kolejne rejsy stanowić będą zawsze wielką przyjemność. Nie każdy musi zwiększać prędkość i rekrutować coraz większą załogę. Ale to Ty decyduj!

Jeśli chcesz przyspieszyć, masz taką możliwości. Pamiętasz, że kiedyś pomogło Ci przeszukanie jachtu. Postanawiasz znów poszukać. To niesamowite! W jednym ze schowków znajdujesz nowiutki, pięknie zapakowany mały żagiel, w innym jeszcze jeden większy! Oczywiście na dnie schowka jest też instrukcja, teraz już wiesz, gdzie takich rzeczy szukać. Szybki kurs i już rozumiesz, że ten mniejszy to fok, a ten duży to spinaker.

Zakładasz je i… jacht pędzi szybciej niż motorówka! Prędkość i wiatr we włosach powodują, że wydzielają się endorfiny, które dają ci Szczęście! Teraz naprawdę zasuwasz! Z pogardą patrzysz na duże drewniane wiosła, od których nabawiłeś się kiedyś pęcherzy na dłoniach… Po co jeszcze je trzymasz na pokładzie? Ale nauczyłeś się też, że lepiej ich nie wyrzucać, wszak podczas Twej żeglugi zdarzała się zupełna flauta. Wtedy trzeba było jakoś dopłynąć do najbliższej przystani bez żagli.

Teraz możesz dopłynąć tam, dokąd chcesz. Czy nie ma zagrożeń? Oczywiście, że są, jest ich wiele, ale dzięki temu, że dobrze przeszukałeś tę małą żaglówkę, znalazłeś siłę, która dała Ci prędkość i Szczęście oraz wyznaczyłeś odpowiednio kurs, maksymalnie zwiększając szanse na dotarcie tam, gdzie zamierzasz. Poznałeś już parę portów, więc możesz zweryfikować informacje z tego przewodnika sprzed lat. Inne niż tam opisane porty okazują się bardziej Tobie pasować.

Dowiadujesz się, gdzie są rafy, gdzie mielizny, w którym porcie rządzą zasady, które Ci nie odpowiadają. Ta nauka nie wymaga już wysiłku, nie jest bardzo skomplikowana, bo masz siłę, cel i każdego dnia zbierasz doświadczenie. Coraz wprawniej żeglujesz. Wciąż jednak chcesz szybciej? Znajdziesz kolejne możliwości, ale w tym pędzie nie zapominaj o tym, co odnalazłeś i o Szczęściu, którego doświadczyłeś, gdy jacht rozwinął swe możliwości! „Pozytywny wojownik” musi wiedzieć, że jego zmagania toczą się w dwóch kręgach: zewnętrznym i wewnętrznym. Ten zewnętrzny już mamy opanowany, ale co z wewnętrznym? Jaki ład panuje na jachcie?

Dar_Pomorza_pod_zaglami_s

Czy załoga czuje się dobrze? Czy chce zmierzać w tym samym kierunku? Czy nie zmuszasz jej do zbyt wielkiego wysiłku? Czy zamiast żagli – grota, foka, spinakera – nie zamontowałeś samych dulek wioślarskich i twoja prędkość to wynik całodobowej pracy tych ludzi, których już trudno nazwać załogą? Czy nie są raczej niewolnikami, których wyniszczająca praca daje Ci tę wspaniałą prędkość?

Czy sądzisz, że długo tak będą harować na Twoje dobre samopoczucie? Co więcej – czy będą tak bardzo się starać, gdy jedyną motywacją jest kawałek chleba, który im dajesz? Oni też chcą cieszyć się Twoim jachtem i będą znacznie lepszą załogą, gdy poczują się ważni, dostaną zadania, które będą realizować współdecydując, jak je wykonywać. Oni też chcą rozwijać własne żagle! Mogą to robić na Twoim żaglowcu, albo uciec i zaczynać od własnej łódki.

Czy na pewno opanowaliśmy także krąg zewnętrzny? Teraz będąc „panem życia” możesz stać się sam dla siebie zagrożeniem. Można wytyczać kurs tak, by nie taranować mniejszych łodzi, ustalać z nimi trasy, gdy kursy są kolizyjne.  Nie zawsze się tak da i nie zawsze trzeba wszystko uzgadniać, możemy mieć przecież różne kursy, a mimo to nie zderzać się powodując zniszczenia, a nawet ryzykując zatopienie i utonięcie załogi! Chodzi o unikanie zderzeń, które grożą poważnymi stratami, a nie ustalanie wszystkich kierunków każdego statku i okrętu.

Submarine_S622

Nawet jeśli nie obchodzi Cię los tych mniejszych łódeczek (podobnych tej, w jakiej sam zaczynałeś leżąc przerażony na dnie i czekając na dobre prądy morskie), to pomyśl, że ciągle taranując inne łodzie tracisz prędkość i płynność i już nie endorfiny dają Ci Szczęście, ale raczej testosteron. Co więcej część rozbitków, których taki los spotkał z Twojej przyczyny, dotrze w końcu do jakiejś przystani, kupi sobie łódź podwodną z jedną torpedą gotową do odpalenia i będą przemierzać oceany, by Cię dopaść i zemścić się. Po co Ci to?!

Wystarczy, by Twój wielki piękny żaglowiec delikatnie zmienił kurs, a może nawet jesteś w stanie pomóc niewprawnemu żeglarzowi, za co będzie Ci wdzięczny i kiedyś się odpłaci. Wiem, nie zawsze jest tak pięknie, że dobro wraca do „nadawcy”, ale pamiętasz? Mówiłem Ci, że chodzi o „maksymalne zwiększanie szans”, a nie o gwarancję takiego czy innego przebiegu zdarzeń. Niszcząc wszystkie mniejsze jednostki wodne na swojej trasie zwiększasz szansę, że trafisz na jednostkę silniejszą lub że marynarze z którejś z tych słabszych kiedyś znajdą sposób, aby Ci odpłacić. Jeszcze raz zapytam – po co Ci to?

„Pozytywny wojownik” walczy z losem, bierze się z życiem  za bary! Jest dla siebie kapitanem i sternikiem ale też buduje zdrowy zespół zmotywowanych ludzi! Wystarczy zagrożeń, które istnieją naturalnie, nie trzeba zwiększać ich liczby.

Bądź pozytywnym wojownikiem!

Powrót do Blog

 

 

 

 

 

Autor: Milczanowski Maciej

Maciej Milczanowski Maciej is a former professional soldier, participant of two foreign missions: UN in Golan Heights commander of platoon and position (1997-1998) and NATO Iraq Battle Capitan in Tactical Operation Center (2004-2005). Holds an MA in National Defense Academy in Warsaw and Ph. D. in Jagiellonian University both on politics in ancient history. Visiting Fellow in Hoover Institution, Stanford University. Now works in Rzeszow University, Institute for Political Research, Poland

3 myśli na temat “Jakie możliwości ma człowiek w małej łódce na środku oceanu? Może zostać pozytywnym wojownikiem!”

Dodaj komentarz